Do trzech razy sztuka…

Czwartek godz. 6,30 czas wyruszyć rowerem na pierwsze wrześniowe grzybobranie w pobliskie lasy, już na samym początku kilka ładnych trafień podgrzybka lecz z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, rozpadał się deszcz który po kilkunastu minutach zamienił się w silną ulewę , oczywiście już nie raz przyszło się zmagać z taką pogodą i nigdy nie był to powód aby zakończyć grzybobranie Cool ale niestety końcem grzybobrania okazała się burza, no a jak wiadomo lepiej podczas burzy nie spędzać czasu w lesie postanowiłem więc cały przemoczony „do suchej nitki „ szybko opuścić las i udać się jak najprędzej w stronę domu… Po osuszeniu się i krótkim odpoczynku zapadła decyzja aby „obadać” bardziej odległe miejscówki, co prawda trochę jeszcze pogoda nie była najlepsza ale przecież przelotne deszczyki to nic takiegoCool Po dotarciu na zaplanowane miejsce ,przyszedł czas „obadać „ teren, niestety okazało się że tu na grzybki jest jeszcze zdecydowanie za wcześniej, choć z pustym koszykiem nie wróciłem, bo udało się zaliczyć kilka podgrzybkowych trafień. Ale ogólnie grzybów brak więc trzeba wracać…. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dziś rano postanowiłem ponownie udać się w pobliskie lasy. Dziś piękna pogoda no i grzybów przybyło po obfitych deszczach. Do tego udało się też znaleźć trochę borowików, co cieszy podwójnie, tak więc udało się łącznie uzbierać prawie całe wiaderko grzybów dzięki temu wreszcie będzie sosik grzybowy na obiad, który to już „chodził za mną od początku sezonu”