Sobotnie grzybobranie...
Sobota wolna od pracy, więc nie mogło być inaczej jak wyprawa do lasu.
Ogólnie grzybobranie w sumie udane ale grzybów jakoś mniej, gdyby nie kilka pewnych miejscówek nie wiem czy dno koszyka bym zapełnił.
Dużo grzybiarzy wracało z prawie pustymi koszami czy wiaderkami, ba byli tacy co wrócili z dosłownie niczym. W tym lesie jeszcze nigdy tak nie było, zawsze grzyby były wszędzie, różnica była tylko taka w jakiej ilości rosły.
W lesie znów robi się bardzo sucho, nie padało już dawno i do tego nie zapowiada się przez najbliższy tydzień na deszcz.
No i tak jak wspomniałem grzybobranie w sumie udane, choć prawdę mówiąc dla mnie źle się skończyło. Już na samym końcu schylając się po jednego z ostatnich grzybów tego dnia moje lewe oko spotkało się bezpośrednio z jakąś trawą czy czymś podobnym, efekt: okropny ból, mega łzawienie i widzenie przez mgłę.
Z takimi trudnościami przyszło mi jeszcze wiać przed dzikami po dosyć trudnym i zarośniętym terenie no i później wracać samochodem 35km.
Ostatecznie dziki mnie nie zjadły :lol: i dojechałem do domu, a raczej na pogotowie okulistyczne...
Diagnoza, dosyć mocno uszkodzona rogówka w oku.
Przez najbliższe dni nici z wypraw do lasu...