Weekendowe grzybobrania...

Gdy już się wydawało, że ten sezon grzybowy pójdzie całkowicie na straty, w końcu dzięki pogodzie idealne pod grzyby czyli sporo deszczu i ciepła, w lesie w końcu zaczął się wysyp. I tak w sobotę po tygodniu pracy przyszedł czas na wyprawę do lasu. Grzyby, a dokładniej podgrzybki nie rosły wszędzie, a jedynie w niektórych niezawodnych miejscówkach... Mi akurat udało się sporo uzbierać, bo aż 20-litrowe wiadro oraz 17-litrowy kosz. Niektórzy spotkani grzybiarze nie mieli nawet pół wiaderka 10-litrowego grzybów i przecierali oczy ze zdumienia, że jednak są grzyby. Ogólnie grzybobranie bardzo udane i oczekiwane. Dodam tylko, że w większości podgrzybki bardzo malutkie tzw. "czarne łepki" idealne do słoiczka Po grzybobraniu w sobotę nie mogło być inaczej jak grzybobranie w niedziele. Grzybów już troszkę mniej, choć i tak ładnie udało mi się nazbierać. W lesie bardzo dużo już ludzi, na parkingach ciężko było znaleźć miejsce aby zaparkować. Po za zbieraniem podgrzybków w swoich pewnych miejscówkach, obszedłem też trochę lasu i przyznam, że naprawdę trzeba znaleźć miejsce aby dobrze nazbierać. Odwiedziłem też miejscówkę borowikową oraz koźlarzową ale niestety nie było nawet śladu po borowikach czy koźlarzach...