Sobotnie grzybobranie...

Jako, że cały tydzień miałem drugą zmianę to nie mogłem wybrać się na grzyby w te bardziej odległe lasy gdzie był tydzień temu pierwszy wysyp. Już nie mogłem doczekać się soboty. Choć przyznam też, że martwiły mnie doniesienia znajomych o tym, że pierwszy wysyp jakoś szybko dobiega końca i młode grzyby w ogóle nie rosną, a żeby coś nazbierać trzeba szukać tzw. niedobitki z tygodnia. Jak się okazało na miejscu tak też było. Młodych grzybków jak na lekarstwo, susza w lesie niesamowita i przyznam, że nazbieranie całego kosza grzybów było niezłym wyczynem, co prawda udało mi się te kryterium spełnić. Sporo innych grzybiarzy wychodziło z lasu z kilkunastoma grzybami i gdy widzieli mój cały kosz przecierali oczy ze zdumienia gdzie ja to nazbierałem... To już raczej koniec pierwszego wysypu... Nie pozostaje chyba nic innego jak czekać na drugi wysyp. Ogólnie obserwując ostatnie lata, to tak od 3 lat z grzybami jest co raz gorzej, przynajmniej w lasach w których bywam. Gdzie te sezony, gdzie wracało się z lasu z koszem grzybów w czerwcu, lipcu, sierpniu. Gdzie drugi wysyp nie trwał 7 dni a trzy tygodnie, gdzie grzyby zbierało się do późnego listopada... Mam nadzieję, że chociaż drugi wysyp będzie owocny i długi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz