Kolejne październikowe grzybobrania w lasach zachodniopomorskich...

Po nawet udanym pierwszym październikowym grzybobraniu i nadzieją, że lada chwila nadejdzie zmasowany drugi wysyp grzybów, grzybobranie cztery dni później zapowiadało się optymistycznie, zwłaszcza, że i pogoda dalej była raczej sprzyjająca grzybom.
Wybrałem się po raz kolejny w te same lasy i znów  stosując ten sam schemat odwiedzanych miejsc, jednak tym razem w podwójnej obsadzie.
Coby nie mówić i tym razem było podobnie, jednak zamiast pełnego lasu grzybów (jak się spodziewałem) wcale ich tak dużo nie było, a na to co uzbierałem razem z mamą trzeba było się nieźle napracować. Grzyby występowały nie wszędzie, było od groma robaczywych i spleśniałych, w  lesie wiele osób z nawet nie zapełnionymi wiaderkami w połowie. Hmmm... ciężka sprawa, jednak mając w zanadrzu kilka sprawdzonych miejscówek udało się naprawdę ładnie nazbierać grzybków. Ogólnie napisze tylko, że to co udało się zebrać z może sześciu miejscówek ,w ubiegłych latach wystarczyła o tej porze jedna, góra dwie miejscówki aby uzbierać dwa razy więcej grzybów w tym samym czasie...
Natknąłem się też w lesie na gąski zielonki, których nie zbieram i jak dobrze kojarzę sarniaka dachówkowatego. Znalezienie tych grzybków w moich lasach może już oznaczać, że większego wysypu grzybów już nie będzie i grzybki za chwile się  skończą...
Oczywiście grzechem by było narzekać mając tyle grzybów, więc grzybobranie na plus, a tym bardziej, że wpadły też piękne borowiki oraz koźlarze pomarańczowożółte i nie tylko do koszyka ale i na kartę aparatu :)